14 marca 2010

Pytasz jakim albumem chciałbym być?

Apollo Four Forty - Electro Glide In Blue, Stealth Sonic - 1997

"W tej chwili kościołem @440 są kluby taneczne, a album Electro Glide In Blue jest filmem drogi wśród albumów."

Pytasz dlaczego?
Wiesz sam nie wiem, może jest tak, że to muzyka wybiera ciebie, a nie odwrotnie. Każdy ma jakiś album bazę, na której stawia fundament swoich oczekiwań, gmach późniejszego gustu, który przez lata odrzuca wszystko co było wcześniej. Ten album jest początkiem i końcem. Jest ze mną od poczatku świadomego słuchania i będzie do końca, bo miłość jest wieczna tak jak diamenty od Tiffany'ego. Przyszedł do mnie w czasach kiedy mój jamnik popierdywał Scootera i Dune i został do dziś kiedy Creativ zwalają rzeczy mejd baj "zupełnie coś innego".
Kaseta kosztowała chyba 7 polskich - wtedy rzeczywiście - nowych, wpadła mi w ręce w jesienny dzień podczas kruzingu ulicami nadmorskiej mieściny, która kiedyś była moim domem, a dziś jest już tylko wspomnieniem lepszych dni. "Give it up for these Dayz!" Przypadki jednak decydują o kształcie wielu rzeczy.
Nie ma na tym albumie minuty nudy, sekundy zgrzytu; zarzuć mi wiele ale zostaw moje relikwie. To jest największy wajb mojego życia, stary! Soundtrack to life! Uwierzysz, że większość jest wynikiem improwizacji? Wiem, takie rzeczy rzadko przynoszą ponadczasowość. Jest niby Rejs, jest "1. Outside", ale powiedz mi co jeszcze?
Mary Mary - aktualnie były już emce Apollo - zapytany o rodzaj muzyki zawartej na tym albumu, odpowiedział: "melanż jazzu i rave'u, więc może jave!". Mniejsza o większość. To jest album, który na bezludnej wyspie byłby jedyną rzeczą, której bym pragnął obok biblii i rozbisurmanionej dzierlatki.
Wszystko co powstało po nim, a co wyszło spod ręki A440 jest niczym wartym uwagi. I choć bonusowy, dodany do reedycji "Raw Power" zwiastował odejście w kierunku rock'n'rollowej stylistyki, to wciąż nosił w sobie jakieś światło. "Gettin' High on Your Own Supply" czy wreszcie kolejne "Dude Descending a Staircase" to w towarzystwie eletro szybowania w błękicie okres mroku, błędów i wypaczeń. Może to i lepiej, w końcu nie mam do chłopaków pretensji... Heller też zaistniał Paragrafem 22, później nie tworząc niczego wielkiego, co dopiero tak arcymistrzowskiego; casus "Enigmatic" Niemena i syntezatorowy szajs późniejszych lat.
Album drogi: od "Altamont Super-Highway Revisited", przez nawiązanie do kultowego "Vanishing Point" i "Carrera Rapida" do zamykającego płytę i w moich oczach wartościowość A440 "Raw Power". Wystarczy w nią wyruszyć.
Chcesz czegoś więcej?

Brak komentarzy: